Poznajcie Agatę. Agata w swojej codziennej pracy samodzielnie przygotowuje emulsję do farb, precyzyjnie posługuje się trzema różnej wielkości cyrklami i zna każdego warszawskiego szklarza. Co robi? Tworzy nietypowe zegary.
Wiem już, że rzuciłaś klasyczne korpo na rzecz dłubania pędzelkiem. Malowanie zegarów odstresowuje?
Odstresowuje, tak. Działa trochę jak medytacja. Skupiam się w stu procentach na jednej rzeczy, jaką jest malowanie. Ten proces trwa bardzo długo, co pozwala mi zapomnieć o bożym świecie. Wiesz, nakładam kolejne i kolejne warstwy farby, majdrując cienkim pędzelkiem między ledwo widocznymi konturami… to wymaga skupienia. Tego przyjemnego skupienia, które odcina mnie od stresów. Nieraz zanurzyłam sobie pędzel w jeszcze ciepłej herbacie 🙂 Wystarczy chwila nieuwagi! Jednak nie będę ukrywać, że malowanie nie zawsze pomaga zwalczyć stres albo nie zawsze daję mu na to szansę. Czasem targa mną tak silna irytacja (kiedy na przykład farby ewidentnie nie chcą się porządnie wymieszać), że nawet nie próbuję chwytać za pędzel.
Zostawiasz w tych zegarach trochę siebie.
Kiedy maluję, przelewam na papier swoje emocje, całą siebie. Swoje radości, przeróżne wspomnienia, przemyślenia. Nie chciałabym pozostawiać w moich zegarach stresu. Raczej spokój, radość, harmonię.
Ogólnie mam wrażenie, że to trochę niesamowite – spędzać tyle czasu na skupianiu się de facto na czasie. Chciałabym, żeby ludzie, korzystając z moich zegarów, zatrzymywali się na chwilę, odstawili swoje codzienne i naglące problemy dosłownie na minutę na bok, zanurzyli się w głębokich barwach. Co więcej, 24-godzinny system moich zegarów niejako zmusza do skupienia się na odczytaniu godziny.
Chcesz powiedzieć, że malujesz je temperą? Z czego robisz emulsję? W jaki sposób pozyskujesz pigmenty?
Ile czasu zajmuje zrobienie takiego zegara? Z czego jest wykonany sam zegar?
Długo. Tydzień to w sumie najkrócej, bliżej dwóch. Mam na myśli pełne tygodnie, całodziennej pracy. Obecnie tworzę zegary w pełnym wymiarze godzin! Limitu wzwyż jeszcze nie odkryłam.
Tarczę zegarową maluję temperą na dość grubym papierze, oprawiam go potem w szkło (z przodu) i blachę (z tyłu), i wykańczam profilem witrażowym i małą metalową blaszką z napisem agutta (albo innym). Następnie dodaję mechanizm zegarowy, skrupulatnie dobieram wskazówki pasujące do tarczy et voila! Mam nadzieję, że niczego nie pominęłam.
Mechanizm zegarowy też robisz sama?
Nie rozgryzłam jeszcze tego tematu, ale wszystko przede mną. Póki co skupiam się na tworzeniu tarcz zegarowych, wykorzystując do nich gotowe 24-godzinne mechanizmy zegarowe.
Mogę jeszcze powiedzieć, że na początku sądziłam, że malowanie to istota mojej działalności. Szybko to założenie zostało zweryfikowane 🙂 Przede wszystkim wcześniej malowałam dużo mniejsze formy. Ich naszkicowanie wymagało również dużo mniej pracy. Natomiast naszkicowanie tarczy zegarowej nie trwa moment. Wymaga ode mnie poważnego skupienia, przygotowania i przemyślenia całej kompozycji. Nie tylko pod względem estetycznym, ale całość musi się jeszcze wpasowywać w 24 równe części. W tej chwili nauczyłam się korzystać równolegle z trzech cyrkli o różnych zasięgach!
To imponujące. Mów dalej!
Kolejną kwestią jest oprawianie. Nim wpadłam na pomysł, jak oprawić – zdawałoby się – gotowy zegar, wykonałam szereg prób, nieudanych testów i burz mózgu. A i na tym nie koniec wyzwań. Poznałam chyba każdego szklarza w Warszawie i okolicach, podobnie z dekarzami. Nawet po znalezieniu odpowiednich fachowców, wciąż muszę trzymać rękę na pulsie. Choćbym miała piękną, precyzyjnie namalowaną tarczę zegarową, to póki nie jest oprawiona, łatwo można ją zniszczyć. Choćbym była przekonana, że dosłownie za godzinę oprawię swoje prace, póki nie spasuję razem tafli szklanej, malunku i blachy… Och. Czasem wychodzą problemy. Z pozoru niewielkie, a jednak znaczące. Za mały otwór w szkle nie pozwala mi „zamknąć” zegar mechanizmem, źle wycięta tafla szklana nie pozwala mi wykończyć go profilem witrażowym. Każdy, nawet najmniejszy element, ma znaczenie.
Kto zamawia takie zegary? Czy jest to określony profil ludzi?
Kieruję się przede wszystkim do ludzi wrażliwych. Chciałabym, by moi odbiorcy potrafili dostrzec piękno w moich pracach. By potrafili (i zechcieli) zagłębić się zarówno w formach, jakie prezentuję na tarczach zegarowych, jak i w bogactwie kolorów. Jako że moje zegary nawiązują ściśle do kultury europejskiej, odbiorcami są przede wszystkim entuzjaści takiej estetyki. Aczkolwiek – kto wie. Z drugiej strony, zainteresowani moimi zegarami są z pewnością osobami ciekawymi świata, otwartymi na nowe doświadczenia, gotowymi do podjęcia wyzwania, jakim jest odczytywanie czasu w systemie 24-godzinnym.
Masz plany związane z rozwojem tej działalności?
Jasne, że mam! Póki co skupiam się na większych formach – moje zegary mają blisko pół metra średnicy. Z czasem planuję wprowadzić kolejne rozmiary – zarówno większe, jak i dużo mniejsze. W głowie majaczy mi np. pomysł zegarków na nadgarstki. Z drugiej strony marzy mi się bogato zdobiony zegar na pół ściany…
Oprócz tego, chciałabym odwiedzić i zobaczyć na własne oczy wszystkie średniowieczne astronomiczne zegary wieżowe, które stanowią dla mnie inspirację. Chciałabym móc przyjrzeć im się z bliska, pooglądać je z każdej strony, za dnia i w nocy. Jestem przekonana, że z każdą kolejną podróżą szlakiem zegarów wieżowych w mojej głowie rozwijać się będzie wizja mojej zegarowej pasji.
Dzięki i trzymam kciuki za Twoje sukcesy!
rozmawiała Anna Stępniak
www.agutta.com