Kiedy opowiedziałam znajomym, że od dawna myślę o napisaniu artykułu o Waldemarze Łysiaku, spotkałam się z ciekawymi reakcjami. Jedni z troską i lekkim przerażeniem pytali, czy wiem, na co się porywam: wszak jestem o jakieś 40 lat młodsza, a co za tym idzie ustawia mnie to na gorszej pozycji pod względem przeczytanych, posiadanych i napisanych książek. Pytano mnie, czy uważam za rozsądne, by krytykować tak znakomitego twórcę. Inni – kilku moich kolegów – dopingowali mnie i dodawali otuchy: „bądź szczera, wyraź to, co myślisz naprawdę!”. Znam i takich, którzy mają nieco ambiwalentny stosunek do twórczości Łysiaka – z jednej strony są pod wrażeniem niektórych książek (powieści, opracowań dotyczących historii sztuki), z drugiej – nie przepadają za jego publicystyką.
Tekst ukaże się w periodyku Teologia Polityczna co miesiąc
Zasadniczą sprawą jest, że wiele publicznych osób znamy tylko poprzez jakąś formę zapośredniczenia. Może to być telewizor, gazeta, zdjęcie, ale także książka czy felieton. Nasze emocje do pewnego stopnia są w pewien sposób ustawiane i kontrolowane – jednym z najlepszych przykładów jest Jarosław Kaczyński, który od blisko 10 lat jest demonizowany na różne sposoby. Zobaczenie jego zdjęcia w internetowym linku ma w odbiorcy wywołać stan frustracji, złości, zniesmaczenia, zażenowania itp.
Z Łysiakem jest trochę inaczej – bo chociaż są tacy, którzy nie przeczytali ani jednej jego książki i znają go z klisz „antysemita” i „mizogin”, to jednak ten pisarz w dużej mierze sam kreuje swój wizerunek. Niezwykle rzadko udziela wywiadów i znany jest z kilku zaledwie zdjęć, ale w swoich felietonach i książkach Łysiak zawsze pisze to, co myśli. Oddzielną kwestią jest to, że osiągnął już taką pozycję i taki status, że może sobie pozwolić na dużo swobody i nie stroni od próżności. Tajemnicą poliszynela jest opowieść o wysyłaniu przezeń felietonów do redakcji pewnego tygodnika – podobno nie wolno w nich zmienić ani przecinka.
Zarzut mizoginii jest całkowicie nietrafiony. Sposób, w jaki autor Satynowego Magika pisze o kobietach, jest kreacją, zabawą. Zdaniem Łysiaka, przyczyną zdrad i dramatów ludzkich jest fakt rozchylania nóg przez kobiety, lecz nigdy nie dzieje się tak z powodu żądz męskich. Mężczyzna co najwyżej znajduje zaspokojenie. Brakuje symetrii – logiczni mężczyźni zdobywają piękne i zawsze napalone samiczki. Czytelniczki nie powinny się tym oburzać – w każdym artyście istnieje silna potrzeba wywołania kontrowersji. A Łysiak sam przecież przyznaje, że bardzo mało orientuje się w temacie płci przeciwnej (… kiepsko znam się na kobietach. Notabene: nie znałem się za dobrze nigdy, a upływający czas, miast mnie edukować, tylko pogłębiał moją ignorancję i mnożył pytajniki wobec białogłów).
Autorowi Szachisty zdarza się wyrazić podziw dla kobiet (są sprawniejsze nie tylko mózgowo, lecz i mięśniowo), lecz z drugiej strony lubi popisać się znajomością dobitnych cytatów z Platona, Petrarki, Tołstoja i Singera, które opisują płeć piękną w niepięknych słowach (np. nic na świecie nie psuje wszystkiego bardziej, niż kobieta – to z Platona; jest głupia i wyzbyta poczucia moralności – Tołstoj).
Ciekawe, że w prawdziwym życiu to panowie – młodsi i starsi – namiętnie lubią sobie pogadać o seksie (zwłaszcza, jak są w stadzie i mogą wtedy nastroszyć pióra niczym pawie i przebijać się w anegdotach: co, kto, z kim, jak i gdzie), zaś panie przeważnie zachowują w towarzystwie dyskrecję, ponieważ uważają ten temat za intymny. Jeżeli trafia się kobieta, która stanowi wyjątek od tej reguły, to po pierwsze może przedstawiać ten temat parodystycznie, po drugie potrafi zniechęcić do siebie ludzi. Wiele pań traktuje jej dobitne i wulgarne słowa ze sporą rezerwą.
„Chutliwość” kobiet jest częstym motywem w twórczości Waldemara Łysiaka. Do tego rodzaju gry z czytelnikiem należy budowanie dialogów przy użyciu zwrotów: kobiety lubią się przyglądać pieprzeniu. Innym razem tworzy takie dialogi: Nie istnieje coś takiego jak erotyczna, łóżkowa wierność kobiety! To biologiczny absurd, nonsens! Zakonnice, dziewice, stateczne małżonki, wszystkie są podatne na kutasa!
Trudno określić, czemu tak często pojawia się w twórczości Łysiaka motyw przyprawiania samcom rogów. Niedawno autor nie mógł wyjść ze zdumienia, opisując historię znajomego, którego żona puściła się „na nartach” z beskidzkośląskim góralem. Ugodzony ambicjonalnie mąż pojechał do Szczyrku, o piątej rano rozwarł kopniakiem drzwi chałupy, capnął górala śpiącego w rzeźbionym łóżku i wywlókł na podwórko, by tam dać mu łomot, ale nie dał, bo „górol” skamlał. Miłosierny ten człowiek wróciwszy do Warszawy był zdumiony jedną rzeczą: jak ona mogła gzić się z flejtuchem cuchnącym niby kozioł?!! Nie rozumiał, że właśnie to rajcowało połowicę. Nie może jednak nigdy zabraknąć erudycyjnych popisów, które pasują do przyjętej tezy: Rację miał Lawrence Durrell, kiedy twierdził: „Najlepsze listy miłosne kobiety pisze zawsze do mężczyzny, którego zdradza” (o Józefinie, która zdradzała Napoleona z lalusiowatym oficerkiem).
Czasami nawet najwierniejsi czytelnicy mają trudność z zaakceptowaniem wielkiego ego swojego ulubionego pisarza. Maniera regularnego cytowania samego siebie jest zapewne przywilejem wieku dojrzałego, choć pewnego rodzaju radość budzą powtarzane autodeklaracje, że Łysiak otrzymał mnóstwo listów miłosnych po opublikowaniu bestsellerowej, antyfeministycznej powieści pt. Statek. Kiedyś, w jednym z felietonów, pojawił się również dialog, którego bohaterem najprawdopodobniej był sam pan Waldemar. Młoda studentka, zafascynowana mądrością i wielkością swojego profesora, zaproponowała mu urodzenie dziecka…
„Najlepszy polski bonapartysta” lubi podkreślać, że istnieje wiele „mocnych” badań i niepodważalnych dowodów, że to kobiety częściej i chętniej zdradzają. Robi to jednak bardzo jednostronnie, ponieważ (zapewne) ma świadomość, że istnieje szereg innych analiz naukowych, przeprowadzanych na całym świecie, których konkluzja brzmi całkiem na odwrót; istnieją też wnioski, że obie płcie zdradzają się nawzajem w równym stopniu. Zresztą, aby sprawdzić jakość danego badania, należałoby rzucić okiem na metodologię (czasami budzi ona wątpliwości), ale także dojść do prostego wniosku, że ludzie po prostu kłamią. Jednak, w ramach kreacji, wszystko musi się zgadzać.
Anna Stępniak
Bibliografia:
Cesarski Poker, Warszawa 1978
Satynowy Magik, Warszawa 2011
Statek, Warszawa 1994
Uważam Rze 37/2011, [Równo]waga puchu
Uważam Rze 10 (57)/2012, Dni kobiet
Uważam Rze, 38 (85)/2012, Zew feminizmu (I)
Uważam Rze, 39 (86)/2012, Zew feminizmu (II)
Uważam Rze, 40 (87)/2012, Zew feminizmu (III)
Do Rzeczy, Miłość ci wszystko wybaczy, 7/055
,, mija kopa nie ma chłopa” niestety , czyżby !? ..walczyć trzeba do samego końca , ponieważ nadzieja .. ,podobno umiera ostatnia :-))?????? Maru-lus .