O niepełnosprawności, matematyce i salsie z Najpiękniejszą Niesłyszącą Włoszką, Teresą Franzese, rozmawia Anna Stępniak.
Dlaczego postanowiłaś wziąć udział w konkursie Miss Niesłysząca Italii 2012?
Powody były różne. Musiałam zwalczyć nieśmiałość i niezdecydowanie. Ale chciałabym opowiedzieć trochę o swoim dzieciństwie. Gdy się urodziłam, słyszałam. Do pierwszego roku życia znałam wiele słów. Ale już nieco później stało się coś, co zmusiło mnie do noszenia zabawek, których inne dzieci nie znały. Takie dwie słuchawki. Tak naprawdę przestałam w ogóle mówić. Moi rodzice musieli mnie ponownie uczyć wyrazów i używania głosu. Pochodzę z małego regionu w południowych Włoszech, gdzie odmienność spotyka się z piętnem, które trzeba ukrywać lub poprawić. Wychowałam się w świecie stworzonym dla słyszących – nadal uczę się, jak w nim być. Mam 80% ubytek słuchu.
Co zatem znaczyły dla Ciebie wybory Niesłyszącej Miss?
Wzięcie udziału w konkursie tylko dla „głuchych” jest dla mnie możliwością wysłania komunikatu: nie wstydź się swojej tożsamości, zaakceptuj ją. Poznałam chłopców i dziewczyny, które mają takie same uwarunkowania związane z niepełnosprawnością. Mogli w nim uczestniczyć niesłyszący z całych Włoch. To przeżycie było piękne, konstruktywne i bardzo zabawne! Spędziliśmy razem dużo czasu, przygotowując się do występów. Dzięki konkursowi zawarłam piękne i owocne przyjaźnie. Jestem wdzięczna wszystkim za wsparcie, za kibicowanie mi. Pomogła nie tylko rodzina, czy przyjaciele, także fani poprzez stronę na facebook’u . Ostatecznie nie wygrałam tego konkursu, ale dużo się nauczyłam.
Uczestniczysz w międzynarodowych konkursach piękności w Europie i Stanach, część z nich jest organizowana dla niesłyszących. Co one dla ciebie znaczą?
W lipcu zeszłego roku brałam udział w konkursie Miss Deaf World and Europe oraz na World Fashion Parade. Zorganizowano je dla osób z problemem słuchowym, a głównym motywem były tradycyjne stroje narodowe. Wydarzenie miało miejsce w czeskiej Pradze. W końcu jednak reprezentowałam Italię – o to poprosił mnie organizator. No i poznałam ludzi z całego świata. Warto powiedzieć, że trzeba było eksperymentować w kwestii komunikacji, ponieważ wielu uczestników migało w swoich ojczystych językach. Potrzebny był międzynarodowy język migowy, trochę się go nauczyłam podczas tego konkursu. To było niesamowite przeżycie. W błyskach fleszy była nie tylko piękność, ale i głuchota jako fenomen społeczny. Podobało mi się to, jak o niej mówiono: niesłyszący żyją w cieniu społeczności tworzonej według norm dla słyszących. Ważny był ten aspekt integracyjności i wielokulturowość. World Fashion Parade miała cel pokazać piękno odmiennych kultur. Ja zaprezentowałam się w stroju charakterystycznym dla Kampanii.
A jak to było w USA?
To co prawda był konkurs, który nie był nakierowany na niepełnosprawność słuchową, ale moje uczestnictwo pozwoliło zobaczyć innym ten problem. Wszyscy zresztą wiedzieli o mojej dysfunkcji. Fajne było to, że zadawano mi pytania na jej temat. Byłam jednak naturalna. Zdobyłam tytuł Miss Newport Beach International. Wielka satysfakcja.
Co mogą zmienić takie wydarzenia w położeniu osób niesłyszących?
Widzę to w kategoriach integracji, wzajemności, wyjątkowego języka i przezwyciężenia pewnego mechanizmu, który wytworzył uprzedzenia i dyskryminację. Niepełnosprawny był kwalifikowany tylko poprzez swoje „braki”, teraz zaś patrzy się na potencjał, który pozwala przezwyciężyć codzienne trudności. Wierzę w zmianę w postawach kulturowych, które choć powoli, ale jednak ulegają przekształceniom na lepsze. Te konkursy pozwalają ludziom w podobnych sytuacjach i uwarunkowaniach czuć się „mniej samotnym”. Być może to także okazja do wzmocnienia jakości naszej samooceny. Nie chodzi mi zresztą o samą kategorię piękna, ale o to, że zgadzamy się wziąć udział w jakiejś grze, przezwyciężyć strach przed publicznym występem. To daje więcej pewności siebie. Pokazuję siebie i swoje niesłyszenie z dumą. Bez poczucia, że brakuje mi słuchu.
Poza byciem piękną Miss Niesłyszącą we Włoszech i na świecie, co robisz? Czym się zajmujesz?
Studiuję informatykę. Kocham matematykę! Może dlatego, że liczby tworzą język, w którym słowa są zbędne. Poza tym korzystam z telefonu komórkowego, lubię tańczyć – zwłaszcza salsę… No i uwielbiam gotować. Bez fałszywej skromności: jestem typową wspaniałą włoską kucharką! 🙂 Tradycyjne dania to mój konik, ale lubię też eksperymentować. No i mam kota na punkcie kotów. Wracając jeszcze do salsy. Jak mogłam ją zatańczyć? Dzięki technologii. Co prawda te protezy nie są doskonałe, ale nie mam problemów z komunikacją.
Czyli nie tylko język migowy.
Nie, udało mi się uczestniczyć w procesie socjalizacji, ale na przykład w początkach XX wieku to byłoby niemożliwe. Dla wielu nadal Włoski Język Migowy (LIS) jest jedynym środkiem komunikacji. A ja miałam tę możliwość komunikacji z użyciem mojego głosu. Mam szczęście, że trochę jednak słyszę. Jestem naprawdę szczęśliwa!
Dziękuję za rozmowę.
Zobacz: https://www.facebook.com/MissSordaCampania2012TeresaFranzese?fref=ts