W Stambule najważniejsze placówki konsularne zlokalizowane są w pobliżu İstiklâl Caddesi. Niegdyś przedstawicielstwa Francji, Włoch czy Anglii pełniły funkcje ambasad, a ich siedziby były niezwykle reprezentacyjne. Z polską ambasadą było zupełnie inaczej, bo oficjalnie nigdy nie istniała. Prawda jest jednak inna.
W tym roku obchodzimy 600 lat relacji dyplomatycznych pomiędzy Polską a Turcją. Jest to wydarzenie szczególne. Według kroniki Jana Długosza w 1414 roku król Władysław Jagiełło wysłał dwóch posłów do ówczesnej stolicy Osmanów – Adrianopola (Edirne). Do czasów rozbiorów nie istniała permanencja – czyli stała siedziba polskiego posła. Stanisław August Poniatowski czynił jednak wysiłki, by taką instytucję ustanowić. Oficjalnie wiadomo, że przez kilka stuleci Wysoka Porta wynajmowała różne budynki delegatom z krajów w podobnej sytuacji. Nieprawdziwą zdaje się więc legenda mówiąca o tym, że po trzecim rozbiorze sułtan rozkazał zamknąć gmach polskiej ambasady, a klucze zabrać i przechować do czasów, gdy Rzeczpospolita odzyska niepodległość. A zresztą, gdy już na dobre odzyskała, stolica Republiki Turcji została przeniesiona do Ankary.
Są jednak dowody pośrednie i bezpośrednie na to, że w drugiej połowie XVIII wieku polska ambasada mieściła się w bardzo ważnym i prestiżowym miejscu, w samym sercu dzielnicy o nazwie Pera (dziś Beyoğlu), na dodatek całkiem blisko wspomnianej ulicy İstiklâl. Pierwszym z nich jest rysunek Johanna Christiana Kamsetzera, artysty pracującego dla Stanisława Augusta i wysłanego do Konstantynopola razem z poselstwem RP w 1776 roku. Podpis pod nim jest całkowicie błędny i prawdopodobnie dodany później, bo sam autor w spisie prac zanotował: Pałac Polski w Perze. Nominalnie był to Pałac Francuski, siedziba najważniejszych dyplomatów działających w tamtym czasie w państwie Osmanów, ale polska ambasada też się tam mieściła.
Johann Christian Kamsetzer, Widok Konstantynopola z przedmieścia Pera, 1777 (ze zbiorów polona.pl)
Druga, kolorowana wersja tej pracy została podarowana królowi na imieniny w roku 1779, oprawiona w złocone ramy i powędrowała do Białego Domu w Łazienkach. Trudno przypuszczać, żeby taki prezent miał przedstawiać budynek nie mający żadnego znaczenia dla polskiego króla. Wręcz przeciwnie – był bardzo stosowny; przedstawiał wspaniałą, 11-osiową klasycystyczną fasadę, której tło stanowił Bosfor, Hagia Sophia i cała panorama miasta. Zresztą, wiele lat później akwarela ta trafiła do zbiorów Leopolda Kronenberga, ale od czasów wojny jej losy są nieznane.
Inną przesłanką na korzyść lokalizacji polskiej ambasady są źródła pisane, a mianowicie diariusz kolejnego poselstwa (Piotra Potockiego) z lat 1790-92, w którym była mowa, że ambasada francuska skarżyła się na ludzi z polskiego pałacu, tuż obok francuskiego położonego, za poczynione przez nich szkody na terenie posesji ambasady francuskiej. Oprócz tego wiadomo, że miejsce to musiało być na tyle odpowiednie i reprezentacyjne, że odbywały się tam bale z okazji królewskich imienin 8 maja, np. w roku 1777, kiedy to przebywał tam wysłannik króla, Karol Boscamp-Lasopolski. Znakomity historyk Jerzy Łojek pisał w „Dziejach pięknej Bitynki”: w wielkiej sali, przy stole wspaniale dla pięćdziesięciu osób zastawionym, zgromadzili się przedstawiciele prawie wszystkich dworów Europy. Bal, na którym bawiło się ok. 150 osób zakończył się o 5 rano.
Warto zwrócić uwagę na technikę i kompozycję rysunku Kamsetzera. Po naszkicowaniu najważniejszych elementów ołówkiem artysta użył tuszu, a miejscami zastosował tzw. lawowanie (np. efekt „rozmycia” chmur). Użytym papierem był tzw. papier żeberkowy, popularny w tamtej epoce. Gdy idzie o kompozycję, nosi ona cechy „teatralizujące”. Jest to charakterystyczny zabieg malarski stosowany w sztuce XVIII wieku, zwłaszcza w malarstwie francuskim. Pojedyncze smukłe drzewo z dużą koroną liści stanowi ramę kompozycji, akcentuje budowle i ludzkie sylwetki, jest elementem scenografii dla rozgrywającej się na obrazie sceny. Znak rozpoznawczy rokoka. Kamsetzer musiał się wzorować na pracach takich artystów jak Nicolas Lancret (np. Śniadanie) oraz François Boucher i jego sielankowych przedstawieniach.
Artysta często dążył do zawarcia wielu różnych elementów na jednej przestrzeni, by wzmocnić efekt wyjątkowości danego miejsca. Za taki zabieg należy uznać dodanie muzułmańskiego cmentarza po lewej stronie oraz fontanny po prawej, postaci ludzkich, a w tle kopuł meczetów i wież minaretów. Jednak zasadniczy widok, perspektywa i ujęcie zatoki Złoty Róg świadczy o dużej precyzji i bardzo wyrobionej kresce.
Choć nie był to żaden prawdziwy Le Palais de Pologne, taka lokalizacja była najlepszym możliwym rozwiązaniem jak na tamte czasy, ponieważ francuska dyplomacja była najbardziej liczącą się w Turcji, o największym prestiżu i wpływach. A oto jak wygląda budynek Pałacu obecnie – po przebudowach w XIX wieku. Obejrzenie tej posiadłości z bliska jest prawie niemożliwe, ponieważ otacza go wysoki mur, zaś pałac stanowi własność rządu Francji, ale panoramę można obejrzeć całkowicie za darmo i bez trudności. Wystarczy pójść na kawę na dachu Instytut Goethego przy ulicy Yeni Çarşı, tuż obok słynnego liceum Galatasaray.
Anna Stępniak