„Fenomenu muzyki nie da się do końca wyjaśnić”

Oto mój zasób wiedzy. Z podstawówki pamiętam trio „klasycy wiedeńscy”, synkopę i opowieści o genezie jazzu. Przedzierając się przez strzępy mej pamięci widzę siebie próbującą zagrać Marsz turecki Mozarta i najsłynniejszy fragment z opery „Carmen” Bizeta. Niestety szło przeciętnie, bo za mało ćwiczyłam. Nie byłam systematyczna.

 

Inne wspomnienie: Requiem Mozarta wykonane w kościele św. Krzyża w Warszawie w Wielkim Tygodniu w 2006 roku. Porażające, przytłaczające, ale też podsuwające refleksje nad sensem ludzkiego istnienia. Kolejne wykonanie, jakie siedzi w mej głowie, miało miejsce w dniach żałoby narodowej 4 lata temu. Ilekroć słyszę Lacrimosa dies illa coś ściska mnie w sercu i przypomina mi się znana scena z filmu Formana „Amadeusz”, kiedy to maleńki kondukt żałobny w strugach deszczu idzie za trumną Mozarta. Chwilę później grabarze wrzucają worek z ciałem największego europejskiego kompozytora do bezimiennego grobu i zasypują wapnem.

Sięgam po książkę Piotra Orawskiego pt. „Lekcje muzyki” i rozjaśniam mroki swej ignorancji. Na początek słowo wstępu – kim był zmarły niedawno autor tej pięknie wydanej publikacji: radiowiec, meloman, popularyzator muzyki, człowiek o ogromnej wiedzy, prawdziwy pasjonat. Przez wiele lat prowadził słuchowiska radiowe o muzyce na antenie Polskiego Radia, które potem stały się kanwą jego książek. Zabieram się za lekturę piątej części całego cyklu – „Dojrzały klasycyzm. Muzyka sakralna. Opera klasyczna.”

Pięknie wydana, estetyczna, w przystępnym formacie. Szkoda, że ilustracje są czarno-białe, ale za to dodano je do każdego mini-rozdziału, opowiadającego o konkretnym zagadnieniu muzycznym lub utworze. Z zainteresowaniem przeczytałam, że kantata (utwór o genezie religijnej) w XVIII wieku była bardzo ważnym utworem masonerii, zaś klarnet i rożek basetowy były jej ulubionymi instrumentami. Mozart komponował te utwory specjalnie dla Wielkiej Loży w Wiedniu. Warto wiedzieć, że był jej bardzo gorliwym członkiem, osiągając stopień mistrza.

Mozartowi poświęcono wiele miejsca w tej książce: jego Żartowi muzycznemu (Sekstet wiejskich muzykantów), operom: Don Giovanni, Wesele Figara, Czarodziejski Flet, ale także słynnemu Requeim.  Wbrew stereotypom mszy nie zamówił Salieri w czarnym przebraniu, ani też Wolfgang Amadeusz nie jest autorem większości tego utworu. Choć całość koncepcji pochodzi od niego, jedynie Requiem aeternam miało skończoną postać (Lacrimosa urwała się w ósmym takcie); resztę skomponowali uczniowie mistrza: m.in. Eybler, Stadler i Sussmayr. Ciekawe, że choć i w Requeim nie zabrakło akcentów masońskich, nie brakuje odniesień teologicznych: Recordare Jesu pie opowiada o Chrystusie, który pokonał śmierć.

DSC04484

W książce znajdziemy również opowieści o twórczości Beethovena (symfonie, koncerty), Haydna (mistrza muzyki kameralnej i kwartetu smyczkowego) i Salierego (który nie był wcale takim okrutnikiem),  a także passusy o Bortniańskim i muzyce prawosławnej. Ten rosyjski (ukraiński?) kompozytor urodzony na Ukrainie w roku 1751 był twórcą wszechstronnym, łączył tradycje muzyki rosyjskiej i europejskiej. Umiejętnie spajał ze sobą tradycje śpiewów starocerkiewnych z linearną europejską polifonią i nowoczesną harmonią. Na przykład Chwała na wysokości Bogu przypomina bardzo Mozartowskie traktowanie dramaturgii utworu.

DSC04486

Atutem książki są jej nawiązania do historii, postaci, wydarzeń i kontekstów; pokazywanie, że przemiany w muzyce łączyły się z przemianami społecznymi. Nie dziwi zatem poświęcenie przez Autora miejsca operze jako charakterystycznego zjawiska XVIII i XIX wieku. Była przecież świadkiem narodzin kultury mieszczańskiej i ważną formą życia publicznego.

Nie da się jednak rozmawiać o muzyce bez niej samej, dlatego do publikacji dołączono płytę Beethoven. Rondos & Bagatelles w wykonaniu pianistki Natalii Valentin. Ja zaś polecam wsłuchanie się w przepiękną muzykę Bortniańskiego: Chwała na wysokości Bogu.

bortnianski

(kliknij na obrazek)

 

Dążeniem Piotra Orawskiego było wytłumaczenie, czym jest muzyka. Robił to przez ponad 25 lat na antenie radia. „Zdaję sobie sprawę, że nie można tego fenomenu do końca wyjaśnić” – napisał w komentarzu do swojej książki. To prawda – jednak jego „Lekcje muzyki” są najprzyjemniejszą metodą przybliżenia się do zrozumienia muzyki.

 

Anna Stępniak

 

___

Piotr Orawski, Lekcje muzyki, Wydawnictwo Kle

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *