Constans w chaosie

Już dawno odkryłam, że gdy człowiekowi smutno i źle, powinien sięgnąć po którąś z książek z „Jeżycjady”. Przyjemnie zanurzyć się w ten mikroświat stworzony przez Małgorzatę Musierowicz. A jeszcze przyjemniej poczekać na wydanie nowej książki – taka okazja nadarza się właśnie teraz. Panie (i panowie?), oto „Wnuczka do orzechów”!

 

Pamiętam, że gdy miałam chyba lat 11, napisałam do Autorki list. Był pełen dziecięcych wzruszeń, że Pani M.M. wspaniale pisze: śmiesznie, optymistycznie, ciekawie, z pasją. Moja małoletnia radość osiągnęła apogeum, gdy niedługo dostałam od niej wakacyjną pocztówkę: „Aniu, cieszę się, że lubisz moje książki”. No bo jak ich nie lubić?

Najmocniejszą stroną każdej opowieści o rodzinie Borejków i ich przyjaciołach jest niezmienność tego dobrego mikroświata. Musierowicz nie zamierza ulegać modom czy ideologiom ani naginać rzeczywistości. Dla mnie nie jest istotny zarzut, że tacy ludzie mają rzekomo nie istnieć – bo gadają do siebie łaciną, bo rozmawiają o Arystotelesie, bo nie przeklinają. Uważam wręcz przeciwnie – powinniśmy wierzyć, że można tak żyć.

Co by się nie działo na zewnątrz, w poznańskim domu przy Roosevelta jest zawsze ciepło, przytulnie, bezpiecznie, kojąco i dowcipnie. To właśnie dowód popularności książek opowiadających o Pałysach, Strybach, Rojkach, Ogorzałkach, Górskich, Żeromskich i wielu innych postaciach tego mikroświata. Kochają książki, uwielbiają naturę, chodzą do kościoła, zakochują się od pierwszego wejrzenia, cytują Senekę, pieką ciasta, przesiadują w kuchni i tak dalej i tak dalej – niezmiennie od wielu lat.

Akcja „Wnuczki do orzechów” rozgrywa się latem 2013 roku. Już od pierwszej chwili poznajemy kilka zupełnie nowych postaci, które jak zwykle pani Musierowicz przedstawiła za pomocą swoich rysunków. Niemałym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że Ida Pałys ma już 49 lat (lub jak sama mówi, niecałe 49). Nie potrafię też wyobrazić sobie Gabrysi po pięćdziesiątce. Na rysunkach one zawsze wyglądają młodziej. Równie mocno zdziwiła mnie informacja, że Ignacy Grzegorz postanowił studiować historię sztuki. Na pozór bardzo to do niego pasuje – wspaniały erudyta, kujon i wrażliwa dusza w jednym – ale tak naprawdę, bardziej bym wyobrażała go sobie na studiach polonistycznych lub (ewentualnie) na jakiejś filologii europejskiej. No i jest jeszcze Józinek, który – jak się okazuje – nie jest już dłużej Józinkiem, ale dobrze poukładanym Józefem Pałysem (od którego za wiele wymaga jego mama).

DSC04684

Zaciekawiły mnie mikroskopijne ubytki w pancernej otoczce świata Borejków – rzadko kiedy narrator lub sami bohaterowie wypowiadają się na temat otaczającej rzeczywistości za pomocą konkretów. Tymczasem w książce mamy zarówno odrobinę medialnego bełkotu (he, he) i poczucie przytłoczenia nim, jak również utyskiwanie na podwyżkę VAT-u. Ciekawe.

Jednym z ulubionych fragmentów w najnowszej powieści jest opinia Dziadka na temat czasów współczesnych. Może to właśnie jedna z rys w dość szczelnym świecie głównych bohaterów, którzy żyją obok nas: Widzisz, Szymonie, zmiany dotyczące tożsamości – także tej zbiorowej! – wywołują stres i lęk. Ludzkość wypracowała na przestrzeni dziejów swoje sposoby zaradcze – przede wszystkim kulturę. Wypracowała też mechanizmy obronne – obrzędy, ceremonie, rytuały. Zdaniem Ignacego Borejki, gdy nie ma wspólnej tożsamości społecznej, pojawia się kryzys. I dalej przeskakuje do ulubionego Arystotelesa: Z jakiegoś powodu człowiek c h c e tworzyć państwo. Świnie, na przykład, też żyją w gromadzie, ale nigdy nie utworzą wspólnoty, co najwyżej stado. (…) Nie rozróżniają dobra od zła, nie mają poczucia dobra wspólnego, nie są zdolne do solidarności. I, jak zauważa ukochany Dziadzio, bez tego wszystkiego człowiek jest niewolnikiem. Ależ ta Musierowicz archaiczna! Tylko, że starożytni trafili w sedno – i to kolejny dowód na niezmienność jej książek.

DSC04685

Muszę się też przyznać do swoich ulubionych bohaterów. Najbardziej ze wszystkich sióstr Borejko zawsze lubiłam Idę. Nie wiem dokładnie, czemu, ale tak jest. (Może za nietypowe imię, może za przebojowość i talent, które objawiły się późno?) I jednocześnie to jej dzieci są w mojej skromnej opinii najbardziej urocze – Józef od zawsze stateczny, silny, szarmancki i zorientowany w sprawach technicznych. Łucja, zwana Łusią, jest zaś absolutnie fenomenalnym dzieckiem, a jej obsesja dotycząca językowej poprawności oraz adoracja nauczyciela („Naszpan polonista”) wywołują u czytelnika salwy śmiechu.

DSC04687

Nie zdradzam nic więcej o „Wnuczce”. Proszę zajrzeć, zwłaszcza, że teraz za oknem zimno, szaro i ponuro. A w książce upał (środek lata) oraz ciepło bijące od bohaterów. Aha, i polecam coś dobrego i zdrowego (i orientalnego) na tę depresyjną i mało witaminową porę roku – pastę sezamową. Do deseru jak znalazł. Jakby to opisała pani Musierowicz poprzez któregoś z wygadanych bohaterów: musisz wiedzieć, droga Aniu, że pasta sezamowa zawiera cenne wielonienasycone kwasy tłuszczowe, a także mikroelementy, takie jak żelazo i magnez. Ponadto, chciałbym ci przypomnieć, że nie zawiera cholesterolu, a w zamian oferuje, jakże ważną, witaminę E oraz pomaga zwalczać niepotrzebne nam w nadmiarze wolne rodniki.

 

Anna Stępniak

 

 

_______

Małgorzata Musierowicz, Wnuczka do orzechów, wyd. Akapit Press, 2014.

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *