Musiałem sprawdzić, czy Dubuffet to mój duchowy ojciec

Mikołaj Malesza – malarz, scenograf teatralny. Urodził się w Krynkach na Białostocczyźnie w 1954 roku. Absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Miał około 30 indywidualnych wystaw malarstwa, uczestniczył w licznych wystawach polskiego malarstwa w kraju i za granicą: we Francji, Anglii, Włoszech, USA i wielu innych. Jest autorem ponad 60 scenografii zarówno w teatrach dramatycznych, jak i lalkowych. Otrzymał Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” w 2010 roku.

 

Anna Stępniak: Oglądając część Pańskich obrazów, przyszło mi na myśl skojarzenie z dzieciństwem, z beztroską, a także bajkowością.

Mikołaj Malesza: To zależy z jakiego okresu, oczywiście. To się zmieniało – np. w latach 80. inspirowałem się ekspresjonizmem. Z drugiej strony, nigdy z żadnym konkretnym nurtem w malarstwie się nie utożsamiałem. Potem moje prace ewoluowały. Co skupia moją uwagę? Interesują mnie relacje między postaciami, pewnego rodzaju napięcia emocjonalne. W pewnym momencie polubiłem malarstwo dużego formatu.

swiadek

 

Proszę opowiedzieć, dlaczego.

Duży format umożliwia nakładanie wielu wątków, wprowadza dynamikę. Któregoś dnia ktoś zapytał mnie, czy robię miniatury. Odpowiedziałem, że mogę spróbować. Mały format jest bowiem związany z syntezą, przestrzeń jest w nim mocno ograniczona. Ale faktycznie jedną z inspiracji w moim malarstwie jest sztuka naiwna, zwana też dziecięcą. Jeśli chodzi o środki wyrazu, preferuję mocne kolory kontrastujące ze sobą, ewentualnie szarości. Rzadziej stosuję pastele.

pozdroz z alicja

 

A z czym czuje się Pan bardziej związany: z malarstwem, czy scenografią?

Scenografem stałem się znacznie później niż malarzem… Ale te dwie dziedziny się ze sobą łączą, ponieważ kiedy zacząłem pracować w przestrzeni teatralnej, często inspirowałem się moją twórczością malarską. Poza tym, gdy jestem w podróży, robię notatki z pejzażu. Mam taki notes wielkości pudełka od zapałek i sobie szkicuję. Wracając jeszcze do malarstwa i scenografii: te związki nie są takie zero-jedynkowe, oczywiste. To jest jeden i ten sam pagórek, tylko z dwóch stron.

pajacynka

 

Czy jest jakiś artysta, patrząc szeroko na sztukę od czasów najdawniejszych, którego Pan ceni, lubi?

Uważam Vermeera za doskonałego, lubię też Rembrandta, Cezanne’a. Soutine jest mi bliski, widzę w jego twórczości takie „mięso malarskie”. Poza tym Stażewski, Nowosielski… Ach, przypomina mi się, że ktoś kiedyś stwierdził, że Dubuffet to „mój duchowy ojciec”. Aż musiałem sprawdzić. Mówiono mi także o podobieństwach moich obrazów do Chagalla.

Jestem ciekawa pracy Państwa [Mikołaj Malesza współpracuje z żoną, Ewą Sokół-Maleszą, reżyserką spektakli teatralnych – przyp. A.S.] nad spektaklami dla dzieci. Czy w dzisiejszym zelektronizowanym, wirtualnym świecie dzieci umieją wejść w kontakt z teatrem? Czy potrafią się tam odnaleźć?

Oczywiście te zjawiska są prawdziwe, ale moim zdaniem dziecko w bezpośrednim kontakcie z teatrem doznaje innych przeżyć. Nie ma tam szklanej szyby, jest natomiast bezpieczny dystans. Niestety dzisiejszy teatr bardzo się zmienił. Nie ma w nim już tylu lalek. Jeśli już lalka się pojawia, to jako dodatek, rzadziej staje się medium. Kiedyś był parawan i za nim same lalki, obecnie żywy plan zdominował przestrzeń sceny. Uważam, że dzieci dobrze odnajdują się w świecie lalek. Środki wyrazy, język takiego teatru są im emocjonalnie bliskie. Nie każdy to dostrzega, ale lalka może bardzo wiele wyrazić.

ptaki moje 

Dziękuję za rozmowę.

 

Obraz 1: „Świadek” 2009, olej na płótnie

Obraz 2: „Podróż z Alicją 1” 2010, olej na płótnie

Obraz 3: „Pajacynka” 2011, akryl na płótnie

Obraz 4: „Ptaki moje” 2011, olej na płótnie

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *