Bardzo mi miło w Polsce B.

Rozmaici znajomi pytają mnie na przykład: skąd twoje zainteresowanie Turcją? Nigdy nie umiałam dobrze odpowiedzieć, dlaczego. Przyszło samo. Podobnie jest z Podlasiem. Myślałam, że to może sprawka Tatarów, ale ten region Polski sam w sobie jest niezwykły, tak przyjemny w swej odmienności. Więc znów wzięłam plecak i ruszyłam w drogę.

 

Miał być Tykocin. Wymarzyłam go sobie już dawno: niegdyś żydowskie miasteczko, dziś już inne, ale nadal wciągające: ze starą synagogą jako muzeum, z prawdziwym cymesem, który można tu zjeść, z barokowym pomnikiem Stefana Czarnieckiego – najstarszym takim obiektem w całym kraju. Wciągnęła mnie bowiem słynna podlaska gościnność i okazało się, że czeka na mnie coś równie wspaniałego.

1

Najpierw trafiłam do Supraśla na spektakl słynnego teatru Wierszalin. Trochę żałuję, że to nie było typowe przedstawienie, lecz o charakterze improwizacji. Chodzi mianowicie o „Don Kichota” – nieco surrealistyczne widowisko, w którym aktorzy zachowują się bardzo spontanicznie, a ich recytacje nie są uprzednio ustalone. Choć całość skłania do refleksji i jest interesującym zabiegiem artystycznym. Było warto, bo Wierszalin to ewenement. Wciśnięty między dwa niewielkie kościoły, dom ludowy oraz posterunek policji, ten drewniany obiekt nie wygląda spektakularnie – na pierwszy rzut oka jest trochę nijaki. W środku jest dość ciasno, ale i magicznie; bardziej „domowo”, zupełnie nie jak w zwykłym teatrze. Inscenizacje często odnoszą się do Podlasia i lokalnej kultury ludowej, wykorzystują zarówno grę żywych aktorów, jak i lalki.

15

Z Wierszalinem związany był przez wiele lat Mikołaj Malesza, scenograf i malarz, z którym rozmawialiśmy rok temu na łamach Magazynu Bardzo Mi Miło. To on stworzył wiele rekwizytów i elementów przestrzeni teatralnej – na przykład do słynnego „Turlajgroszka” (1991).

14

Ale w Supraślu czekała jeszcze jedna niespodzianka – fantastyczne pierogi w restauracji Spiżarnia Smaków. Powiem szczerze, nie pamiętam, kiedy jadłam tak jedwabiście miękkie ciasto naszpikowane tak świeżym i aromatycznym serem. Poezja! W lato jest większy wybór farszu (na zdjęciu powyżej z soczewicy).

3

Ponieważ Białystok trochę już znam, postanowiłam, dzięki swoim bardzo gościnnym i miłym znajomym, zobaczyć miejsca na uboczu, gdzie rzadko kto bywa. Mijając samochodem przeróżne okolice, zachwycałam się pięknymi cerkwiami, spokojnymi krajobrazami i zwykłymi budynkami. Jaka to Polska B? Tu jest potencjał!

 

5

Na Podlasiu są takie wsie, gdzie ludność prawosławna (białoruska) mówiąca charakterystycznym językiem (gwarą /językiem – tu etnografowie toczą spory), stanowi wysoki odsetek mieszkańców. Takim miejscem jest na przykład Janowo w gminie Narew. Akurat w miniony weekend przypadało wydarzenie, które organizuje Muzeum Małej Ojczyzny w Studziwodach, a nazywa się „Tam po majowej rosi” (Там по маёвуй росі). Są to spotkania ludowe wypełnione obrzędami, śpiewami i tańcami odwołujące się do idei pogranicza polsko-białoruskiego. W tym roku korowody wołoczebne odbywały się we wsiach: Skaryszewo, Hradoczno, Horodczyno, Kaczały, Koźliki i na koniec w Janowie. Na koniec zaproszono nas na poczęstunek i gorącą herbatę, bo w sumie było całkiem zimno!

 

12

Było to bardzo, bardzo ciekawe wydarzenie; w pewien sposób nowe i nieoczekiwane, zwłaszcza, gdy mieszka się na co dzień w Warszawie. Takie sytuacje zawsze dają mi do myślenia, jak fascynującym krajem jest Polska i szerzej – nasz region Europy Środkowo-Wschodniej!

 

9

Podlaskim folklorem inspiruje się unikatowa marka Xoroshe, zaprojektowana przez Magdalenę Pietruk. Jej bluzy, koszulki, spodnie, nerki i torby pokazują w jak ciekawy sposób łączy funkcjonalność i przystępność noszenia z kreatywnym, a zarazem ludowym podejściem do wzoru i wykonania. W Xoroshe jest mnóstwo świeżości i energii.

www.xoroshe.pl (2)

 

Jak podaje pomysłodawczyni, pełna pasji i przedsiębiorczości Magda:

 

Xoroshe [czyt. Chorosze], znaczy piękne, albo dobre. To słowo zaczerpnięte z gwary podlaskiej, nasze podlaskie i poleskie babcie wykrzykują „Chorosze!”, gdy coś im się szczególnie spodoba. I my też wyrażamy w ten sposób swój entuzjazm dla naszej tradycji.

 

www.xoroshe.pl

I rzeczywiście – etnodesign spod znaku Xoroshe wpada w oko, a przy tym wraca do idei tworzenia ubrań lokalnie, a więc próbuje odwrócić trend kupowania ciuchów byle jakich, stawiając na podlaskie rzemiosło i regionalne materiały.

Nie wiem, skąd wziął się podział na kategorie „A”, „B” i „C” w naszym kraju, ale czasami mam wrażenie, że trzymają się go ludzie, którzy nigdy w tych „Polskach” „be” i „ce” nie byli. Powinni to nadrobić, choćby dla takich widoków:

 

3

 

Namówiłam Was na Podlasie?

 

Anna Stępniak

 

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *